skip to main |
skip to sidebar
Z cyklu "miłych" świt, trochę zimno, ale już mróz puszcza wraz z wschodzącym słońcem. mimo to nadal jest zimno :/
Tym rysunkiem (oo ma on już prawie rok) rozpoczynam akcję malowania "miłych" obrazków. Wciąż słyszę zarzuty, że zbyt straszno jest w moich pracach. Zmuszam więc od tej pory moje szare komórki to tworzenia rysunków miłych, sympatycznych, ciepłych i wręcz (o zgrozo!) optymistycznych. Jak dla mnie temat cholernie trudny, ale zrobie to, żeby nie mówiono mi że idę na łatwiznę. :D
Oto skończona ilustracja Afterfall, udało się mimo braku czasu i ogólnego natłoku zajęć. Pora zabrać się za następny.
W tym etapie trochę dodałem "życia" na drugim planie, jak widać zgrabnie przyjety postrzał w głowę i odrobina posoki rozruszały nieco skostniałą wersję poprzednią. Kolejnymi kroczkami zbliżam się do finału.
Wszystko przez te nerwy. Uśmiechnijmy się, nieco lepiej od tej pani, to takie zadanie na ten czas. Zbyt nerwowi staliśmy się.
Mała wariacja na temat Diuny. W zasadzie mógłby to być Mentat, ze swoimi krzaczastymi brwiami, ale wolę w nim widzieć baszara Milesa Tega.